Wszyscy
szukają ukrywającego się Jedi Dassa Jennira. Jego tropem podąża
tajemniczy zabójca, a za nim Darth Vader pałający obsesją
eksterminacji Jedi. Nawet wyjęta spod prawa załoga statku "Uhumele"
poszukuje swojego dawnego kompana. Jernnir wraz ze swoją
towarzyszką, Ember Chankeli, niezbyt o to wszystko dbają. Po
awaryjnym lądowaniu na pustynnej planecie muszą się zmagać nie
tylko z palącym słońcem, ale również z karawaną pustynnych
watażków.
Historia
rozgrywająca się w piątym tomie jest bezpośrednią kontynuacją
poprzedniego zatytułowanego "Niebieskie żniwa" i rozgrywa
się kilka miesięcy po wydarzeniach jakie miały miejsce w filmie
"Zemsta Sithów". Seria "Mroczne czasy"
zdecydowanie należy do pozycji poważniejszych, brutalniejszych i
bardziej ludzkich (bazującej
na emocjach i relacjach),
niż inne pozycje z EU. Czystka Jedi tworzy także dość
przygnębiający klimat. W tych okolicznościach jest jednak bardzo
nikłe światełko w tunelu, które nie rozświetla, lecz żarzy się
małym blaskiem nadzieji.
Tym
razem za scenariusz odpowiada szef starwarsowego Dark Horse, Randy
Stradlej. Pomimo chęci można powiedzieć, że nie stanął on na
wysokości zadania. „Mroczne Czasy” straciły poniekąd swój
charakterystyczny klimat mroku i beznadziei. Autor daje bohaterom
odrobinę wytchnienia i szczęścia, co jest trochę dziwne w
stosunku do tego, o czym poprzednio mieliśmy okazję czytać. Na
plus wpływa zdecydowanie oprawa, która może kojarzyć się z
westernem i typowym klimatem rodem z Dzikiego Zachodu. Mamy tu
prerię, karawany, klasyczną podróż w
palącym słońcu oraz czarny
charakter w postaci agenta Imperium z
masą zaawansowanej technologii, który próbuje dorwać Jennira.
Główny wątek fabularny to przygody Jennira, Ember oraz H2. Jak
nietrudno się domyślić po przeczytaniu poprzedniego tomu, dwójkę
ludzkich bohaterów zaczyna łączyć coś więcej niż praca.
Kwitnący romans to jednak nie jedyny wątek, jaki mamy w komiksie. W
tym samym czasie załoga „Uhumele” poszukuje swojego dawnego
towarzysza, a to dzięki nowym tropom i pomocy Verpińskiego Jedi.
Warto również wspomnieć o Vaderze, który przewija się wraz z
tajemniczym łowcą ścigającym Jennira. Jest to ciekawy smaczek
nadający klimat całej opowieści.
Rysunki
stoją na bardzo wysokim poziomie. Douglas Wheatley odwalił kawał
dobrej roboty. Mamy tu ogromną paletę ras, która przewija się
przez wszystkie zeszyty, zaczynając od verpina, yarkora czy krwawego
rzeźbiarza. O ile autor przykłada się
do zwykłych bohaterów,
nie można tego powiedzieć o postaciach
okutych w pancerze. Niestety wypadają
oni słabo, zwłaszcza okładkowy Vader. Patrząc jednak na
całokształt mamy tu dokładne
rysunki, ciekawe kadry oraz dobry dobór kolorów. Nawet na pustynnym
Prine barwy są przytłaczające i dostosowane do mrocznego klimatu
opowieści.
Trudno
jest czasem ocenić pojedynczy tom serii, który tworzy całość z
poprzednią częścią. „Wyjście z głuszy” jest ewidentnie
powiązane z Niebieskimi Żniwami i co z jednej strony jest
dobre. Dzięki temu ten pojedynczy tom
pozostawia niedosyt. Jak każda opowieść
ma swoje minusy fabularne, które nie wpływają jednak na ocenę
całości.”Mroczne Czasy” to komiks, w którym nie
może być zbyt szczęśliwie, a bohaterom wciąż rzuca się kłody
pod nogi. Tym razem przeszkód
jest dużo więcej. Pomimo tego, że
wydaje się to najsłabszy tom z całej serii, to jednak prezentuje
dobry poziom i warto po niego sięgnąć.
Ocena: 7/10