czwartek, 27 lutego 2014

Psychopoland

Co może zdziałać jedna odmowa urzędnika, który chce postępować słusznie i według prawa? Jaką lawinę zdarzeń może za sobą pociągnąć? Na te pytania odpowie nam komiks „Psychopoland” stworzony przez duet Chmielu (scenariusz) i Piotr Białczak (scenariusz i rysunki). Dzięki ich wizji poznamy mroczną stronę polityczno-społeczną naszego kraju oraz brutalną walkę o swoje. Nie ważne jak, byle dopiąć celu.

W komiksie przedstawiono bardzo przerysowany i wykrzywiony obraz naszego kraju jak i społeczeństwa. Jak wskazuje sam tytuł, jest ona absurdalna i brak w niej logiki, co doprowadza do przerażenia wśród czytelników mających świadomość bliskości tego absurdu w codziennym życiu. Przedstawiony świat jest przytłaczający, a jego mieszkańcy sami nakręcają spiralę nienawiści pełną żalu i zawiści (bardzo dobrze obrazuje to kadr szczerzenia zębów u jednego z bohaterów, który jest porównany do grymasu małpy). Na ulicach dominują mieszkańcy z powykrzywianymi twarzami pełnymi gniewu i agresji, a w języku przeważają wrzaski i wulgaryzmy. Chmielu i Białczak nie oszczędzają bohaterów i czytelników. W komiksie króluje cwaniactwo i chamstwo, każda z postaci jest przesiąknięta brudem i brakiem moralności. Dzięki temu autorzy przedstawili sytuacje, w których nawet najmniejszy impuls może każdego popchnąć do zbrodni. 

Pomimo klimatu, jaki tworzą rysunki, scenariusz nie jest rewelacyjny. Na początku rozwija się on bardzo wolno i brak w nim płynności. Wiele osób chętnie rozprawiłoby się w podobny sposób co jeden z bohaterów, z biurokratycznymi urzędnikami. Łatwo sobie wyobrazić kogoś przeżywającego załamanie nerwowe, które popycha głównego bohatera do takich działań. W końcu każdy z nas jest przeciętnym obywatelem swojego miast. Akcja toczy się w dobrym tempie i autorzy zadbali o to, by czytelnik się nie znudził. Umiejętnie wykorzystują retrospekcje i robią swego rodzaju karuzele scen, dzięki czemu czytelnik czuję się równie skołowany i zagubiony jak główny bohater. Oczywiście, po pewnym czasie nie ma z tym problemu, jednak na samym początku taki sposób narracji może być dla niektórych uciążliwy. Komiks przykuwa uwagę oraz intryguje, ma również cechy dobrego thrillera osadzonego w naszych przerysowanych realiach.

Brutalne rysunki Piotra Białczaka nadają charakter całej opowieści. Dzięki wykorzystaniu czerni i bieli otrzymujemy przygnębiający obraz. Wszystkie grafiki starają się być bardzo realistyczne, oczywiście do pewnego stopnia. Tłum, obywatele, bohaterowie, zwłaszcza na samym początku, są trudno rozpoznawalni. Wszystkie twarze wydają się do siebie podobne, a rysy prawie identyczne. Czytelnik czuje się dzięki temu lekko skołowany. Kadrowanie i zabawa światłem i cieniem również stoją na wysokim poziomie. Dobre ujęcia, przypominające filmowe kadry, wielokrotnie zaskakują czytelnika. Niestety, są też i minusy. Niektóre grymasy twarzy niekoniecznie odzwierciedlają to, co zostało przedstawione w sytuacji lub dialogach (zdarzają się i takie, które są zdecydowanie nietrafione). Warto również wspomnieć o okładce. Zdecydowanie przykuwa ona uwagę, a jednocześnie może wprowadzić troszeczkę w błąd. Przypomina klimatem stalkera z post-apokaliptycznego świata. Co prawda, bohater okładki pojawia się w albumie, jednak na pierwszy rzut oka mamy inne skojarzenia co do komiksu.

„Psychopolandu” nie można nazwać komiksem ani dobrym, ani złym. Należy on do specyficznej kategorii komiksów, jest skierowany tylko do pewnego grona czytelników, którzy lubią po lekturze komiksu zastanowić się i zadać sobie pytanie: „Co ja bym zrobił na miejscu głównego bohatera?”. Osoby spragnione mocnych wrażeń będą zadowolone, ponieważ album przepełniony jest wulgaryzmami i brutalnością. Warto również wspomnieć o wydaniu. Duży format i twarda okładka na pewno wyróżniają tę pozycję na półce, odstraszyć może jednak cena. Niemniej komiks nie jest dla wszystkich, przedstawia on naszą codzienność z najgorszej możliwej strony.


Ocena: 3/10


Egzemplarz recenzencki udostępniony przez Bestiariusz.pl

poniedziałek, 24 lutego 2014

Star Wars Komiks 8/2012

Kolejny numer Star Wars komiks trafia w moje ręce do recenzji. W tym zeszycie otrzymujemy tylko dwie historie. Obie są osadzone w okresie starej trylogii i trzeba przyznać, że obie opowieści wypadają bardzo dobrze.Pierwsza z nich rozgrywa się po wydarzeniach znanych z Powrotu Jedi, druga natomiast po Nowej Nadziei.

"Eskadra Łotrów" to jak sam tytuł wskazuje opowieść o pilotach najbardziej znanej eskadry w świecie Gwiezdnych Wojen. Historia pierwotnie została wydana w 1996 roku w ramach "X-Wing Rogue Squadron: Apple Jacks Special Bonus Story". Legendarna eskadra trafia na planetę Tandakin, która znajduje się pod jurysdykcją Imperium. Podczas bitwy Wedge Antiles podejmuje ryzykowną decyzje, która nie podoba się mieszkańcom planety. Jak wybrną z tego rebelianci? Trzeba się samemu przekonać. Rysunki Johna Nadeau przypominają stylem stare komiksy Star Wars wydawane przez wydawnictwo Marvel. Oczywiście bez dziwnych kolorów. Dużym plusem jego rysunków jest to, że nie skupia się on tak bardzo na detalach przy dużych planszach. Natomiast przy zbliżeniach i mniejszych kadrach wręcz przeciwnie. Bohaterowie są łatwi do rozpoznania ponieważ trzyma się on schematyczności ich wyglądu. Jedynym minusem są szturmowcy. Niestety Nadeau nie jest ekspertem w rysowaniu zbrojnych, niech lepiej pozostanie przy maszynach. Za fabułę odpowiada Ryder Windham i trzeba przyznać, że jak na tak krótką historie zawarł on w niej sporo klasyki i osiągnieć eskadry. Dobrym pomysłem jest zakończenie, którego czytelnik się nie spodziewa. Jedynym minusem jest motyw w którym samotny szturmowiec zestrzeliwuje X-winga z ciężkiego blastera. Niestety, interesując się trochę uniwersum Gwiezdnych Wojen, wiemy, że ten blaster nie ma takiej mocy.

Druga opowieść zatytułowana "Piaszczysty podmuch", to zdecydowanie zabawniejsza historia. Skupia się ona na dwóch gangsterach znanych z "Cieni Imperium" Gizman oraz przedstawiciel rasy Chissów - Spiker. Pierwotnie opowieść pojawiła się w "Star Wars Tales 4" z 2000 roku. Podczas odpoczynku na Tatooine, bohaterowie natrafiają na uciekający piaskoczołg Jawów. Jak się okazuje został on zaatakowany przez Dark Troopera (Mrocznego szturmowca). Niestety jak to bywa w takich sytuacjach trzeba będzie się zmierzyć z Imperialnym droidem. Historia jest prosta i nastawiona głównie na akcje i humor. Główni bohaterowie to tak naprawdę gangsterzy z bardzo niskiej półki, do tego dokładamy nowego kompana jakim jest zabawny Jawa. Z tego wszystkiego wychodzi nam bardzo dobry komiks w typowo amerykańskiej szacie graficznej, jaką możemy spotkać w kreskówkach. Oczywiście nie jest to zarzut negatywny, rysunki idealnie odzwierciedlają klimat całości.

Star Wars Komiks 8/2012 to ciekawe zestawienie, które zadowoli zarówno fanów klasycznej jak i nowej trylogii. Mamy tu akcje, humor i przygodę a cóż chcieć więcej od komiksów z odległej galaktyki.


Ocena: 6/10

 

niedziela, 9 lutego 2014

Hulk, Planeta Hulk (tom I)

Jest wielki, silny, zielony i wiecznie wściekły. Tak można szybko scharakteryzować jednego z najstarszych bohaterów wydawnictwa Marvel. Oczywiście chodzi o Hulka, który powstał za sprawą Stana Lee oraz Jacka Kirbyego i panoszy się po tym (i innych) świecie już od 1962 roku. Jak każdy bohater miał on dobre i złe momenty w swojej karierze. Nikt jednak nie zapomni dwóch, chyba najważniejszych wydarzeń na łamach serii The Incredible Hulk, a chodzi oczywiście o Planet Hulk i World War Hulk. W Polsce dzięki wydawanej przez Hachette Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela z 23 mogliśmy otrzymać pierwszą część Planet Hulk.

Tajne stowarzyszenie o nazwie Illuminati, w skład którego wchodzą miedzy innymi Mr.Fantastic, Tony Stark, Namor, Black Bolt czy Doctor Strange, podejmują decyzję aby wysłać Hulka na planetę na, której będzie całkowicie sam. Tym samym uważając, że działają oni w słusznej sprawie wybierają spokojną, niezamieszkała planetę. Jednak jak to zwykle bywa plan zawodzi i zielony olbrzym trafia na tunel nadprzestrzenny dzięki któremu jego kapsuła trafia na planetę Sakaar. Rządzi nią Czerwony Król a główną rozrywką mieszkańców są walki gladiatorów. Jak się szybko okazuje nasz zielony bohater nie jest już najsilniejszym gościem na podwórku. Musi on stawić czoła arenie, na której wszystko może się zdarzyć. Niechcący staje się bohaterem wszystkich uciśnionych i nazwany Synem Sakaaru, zbawcą, którego przybycie przewidziały proroctwa. 

Fabuła komiksu przypomina bardzo przygody Spartakusa, tylko w kosmicznym wydaniu. Jest to dobre ponieważ dostajemy ciekawe zestawienie osobników z różnych planet z uniwersum Marvel, którzy muszą współpracować z Hulkiem. Tak naprawdę historia nie jest odkrywcza, ponieważ Hulk przez początkową cześć komiksu "przebija się" przez rzesze obcych na arenie i nie tylko na niej. Ciekawym założeniem jest wysłanie Hulka w kosmos, aby znalazł spokojne miejsce dla siebie. Okazuje się jednak inaczej, nie znajduje on samotności ale całkiem nowy świat, który autor stworzył od początku. Miał on na to przyzwolenie wydawnictwa, i trzeba przyznać, że zrobił to świetnie. Niektórzy mogą twierdzić o trywialności historii jednak, kosmiczne wydanie gladiatorów to nie wszystko. Jest to początek dużo większego wydarzenia związanego z zielonym gigantem. Warto również zaznaczyć, że nie doświadczymy tu bezmózgiego berserkera. Motyw inteligentnego Hulka powraca niczym bumerang od wielu lat. Dzięki temu autorzy starają się nie popaść w monotonię. Wielokrotnie próbowano również eksperymentować z szarym Hulkiem lub rozdzieleniem osobowości Bannera i zielonego giganta. W 1982 roku Bill Mantlo zaryzykował i pozwolił Bannerowi na zmianę w dowolnym momencie i zachowanie swojej świadomości. Dzięki temu uzyskał amnestie u prezydenta USA i zorganizowano na jego cześć paradę. Jak widać nie jest to pomysł odkrywczy ale można powiedzieć, że wtórny. Głównym motorem napędowym Hulka jest uzyskanie "spokoju". Tak naprawdę nie chce być bohaterem czy zbawcą, chce tylko zostać sam i zająć się swoimi sprawami. Wir wydarzeń prowadzi jednak do zupełnie innych sytuacji.

Rysunki stworzone przez Carlo Pagulayana to istna finezja. Zwłaszcza w scenach walk, w których nie brakuje dynamiki oraz emocji bohaterów. Warto wspomnieć, że pojawia się również Silver Surfer, który stanie na przeciw zielonemu gigantowi. Rysownik nie boi się korzystać z dużych kadrów czy tworzenia ilustracji na 2/3 strony. Dzięki temu możemy utrzymuje on ciągłość akcji i może przedstawić bohaterów w pełnej klasie. Jest to związane z tym, że Pagulayan przez długi czas zajmował się rysowaniem okładek co jest widoczne w jego pracach.

Wiele osób wciąż postrzega Hulka przez pryzmat dawnych lat i pierwszych opowieści z jego przygodami. Kojarzy się on niewątpliwie z gigantem w podartych fioletowych spodniach wykrzykującego "Hulk Smash!". Od tego czasu wiele się zmieniło. Nabrał on ogłady a komiksy z jego udziałem przyciągają nową rzeszę fanów. Dwudziesty trzeci tom kolekcji świetnie prezentuje nowe oblicze wiecznie wkurzonego bohatera Marvela, a zarazem otwiera furtkę do dalszych jego przygód.


Ocena: 9/10