niedziela, 23 marca 2014

Ultimates: Superludzie

Wydawnictwo Hachette w dwudziestym czwartym tomie kolekcji poświęconej najciekawszym i najlepszym komiksom z uniwersum Marvela prezentuje nam coś, co jest obowiązkową pozycją dla każdego czytelnika komiksowego. Mowa tu oczywiście o Ultimates: Superludzie. Autor Mark Millar proponuje nam zdecydowanie nowy wizerunek jeżeli chodzi o flagową drużynę superbohaterów. Pierwsze sześć zeszytów umieszczonych w wydaniu zbiorczym świetnie prezentuje uniwersum Ultimates oraz ukazuje jaką drogę obierze ta historia.

Na samym początku opowieści zostajemy przeniesieni do 1945 roku gdzie śledzimy losy Kapitana Ameryki, który ma poświęca swoje życie niszcząc nazistowską superbroń skierowaną w samo serce Waszyngtonu. Następnie podążamy śladami Tonego Starka i jego wizyty w Himalajach, aby wreszcie trafić do roku 2002 i wraz z Bannerem i Furym oglądać zniszczenia jaki wyrządził Hulk w Nowym Jorku. To właśnie tutaj dyrektor Shield będzie kompletował swoją drużynę superludzi sponsorowaną przez rząd i w tym mieście stoczą oni swój pierwszy poważny bój. W pierwszy skład wejdą Kapitan Ameryka, Iron Man, Giant Man oraz Wasp. Nie zabraknie oczywiście nordyckiego boga Thora, tym razem w nieco innym dość specyficznym wydaniu.

 Ultimates to typowy komiks rozrywkowy. Nie stara się być dziełem ambitnym, dzięki czemu jest tak dobry. Rysunki Bryana Hitcha to klasa sama w sobie. Odnosi się wrażenie, że zamiast czytać komiks oglądamy film. Pełne dynamiki rysunki w scenach walk mogłyby spokojnie być samowystarczalnymi artami. Realistyczna kreska oraz ładne kadry wprowadzają świeżość i ciekawy klimat. Hitch nie oszczędza w szczegółach, rewelacyjnie odświeżył wygląd bohaterów na miarę XXI wieku dodając im odrobiny epickości. Warto przy okazji zwrócić uwagę na postać Furego, który przypomina Samuela L. Jaksona, a komiks ukazał się na rynku zanim powstało filmowe uniwersum Marvela. Świetne rysunki to nie wszystko, bo oprócz operatora w tym hollywodzkim przedsięwzięciu potrzebny jest reżyser i scenarzysta, a w tym przypadku jest to Mark Millar. Scenariusz stoi na bardzo wysokim poziomie, bohaterowie są prawdziwi i przekonujący. Autor postarał się o to aby byli oni uwspółcześnieni. Przykładem może być spotkanie z prezydentem Bushem, czy rozmowa o ekranizacji filmowej przygód drużyny. I tu natrafiamy na ciekawostkę, Fury wymienia Samuela L. Jaksona jako aktora mogącego zagrać jego postać (Millar trafia idealnie). Wszystko to uzupełniają bardzo dobre dialogi z duża dozą humoru. Warto również zaznaczyć, że komiks przedstawia bohaterów dla starszych czytelników. Natrafimy tu na dwuznaczne sytuacje oraz wulgarny język.

Nowa wizja mścicieli to rozrywka w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie zabraknie również spokojniejszych sytuacji gdzie będzie można poznać naszych nowych/starych bohaterów. Cała historia tworzy spójną całość i nie sposób się nudzić. Jest to jeden z najlepszych komiksów ostatnich lat i warto po niego sięgnąć. Będą nim zachwyceni zarówno nowi jak i starzy czytelnicy, a nowe uniwersum Ultimates to czysta karta, którą trzeba zapełnić, co wyśmienicie robi Mark Millar.

Ocena: 10/10


piątek, 14 marca 2014

Tajemnica "Plaży w Pourville"

Wielki powrót jednego z najpopularniejszych bohaterów polskich komiksów. Legenda dawnych czasów znowu w akcji. Najlepsi agenci brytyjskiego Secret Service czy amerykańskiego CIA mogą, co najwyżej, kryć się w jego cieniu. Kapitan Żbik, w randze pułkownika, znowu wyrusza do akcji – tym razem w historii opartej na faktach.

Jan Żbik, czyli najbardziej znany milicjant komiksowy z czasów PRL-u, powraca za sprawą wydawnictwa Kultura Gniewu. Miało być szumnie i z przytupem, a tymczasem okazało się, że w obecnym ustroju politycznym dla kultowego komiksu nie ma już miejsca. Nawet reedycja, która została przygotowana przez wydawnictwo Muza, nie wywołała przewidywanej rewolucji. Wręcz przeciwnie – spotkała się z niechęcią fanów komiksowej serii. Również album wydany w 2006 roku przez Mandragorę, zatytułowany „Kim jest «Biała Mewa»” nie uzyskał pozytywnych opinii, a główny grafik, Michał Śledziński, zrezygnował z udziału w projekcie już po pierwszym zeszycie. „Tajemnica «Plaży w Pourville»”, czyli najnowszy odcinek przygód autorstwa Władysława Krupka, niestety przyłącza się do upadku kultowej serii.

Zeszyt jest zbiorczym wydaniem gazetowych przedruków z „Bezpłatnego Tygodnika Poznańskiego” z lat 2003-2004. Dodatkowo zostały dołożone trzy strony, które nigdy wcześniej nie były publikowane. Fabuła komiksu jest dość luźno powiązana z aferą medialną, która miała miejsce w 2000 roku, kiedy z poznańskiego muzeum został skradziony obraz Claude'a Moneta, „Plaża w Pourville”. Pomimo usilnych starań policji, płótna nie udało się odzyskać od razu. Sprawa została rozwiązana dopiero dwa lata później i to zupełnie przypadkowo. Ta sytuacja stała się punktem wyjścia dla historii zawartej w komiksie. Policja nie radzi sobie ze śledztwem i zwraca się o pomoc do Jana Żbika – legendarnego pułkownika, obecnie w stanie spoczynku. Mężczyzna nie działa jednak w pojedynkę, korzysta ze wsparcia wnuka Michała – funkcjonariusza Centralnego Biura Śledczego. Możemy dzięki temu zaobserwować, w jaki sposób dwa pokolenia stróżów prawa starają się wspólnie rozwiązać sprawę. Niestety, głównym bohaterem nie jest zasłużony pułkownik, ale jego młodszy krewny. Kultowy komisarz to tylko dodatek, który wnosi trochę archaicznego klimatu i przywołuje fanom serii wspomnienia.

Cały komiks jest przepełniony mało wiarygodną fabułą, brakuje również zaskakujących zwrotów akcji. Tropiąc przestępców Michał przemierza prawie pół świata, żeby ostatecznie znów trafić do Polski. Rodzimi policjanci przedstawieni są jako wzór elegancji, w dobrze skrojonych mundurach. Mówi się o nich w samych superlatywach. Widać wyraźną różnicę pomiędzy złymi, a dobrymi bohaterami. Wszyscy wyrażają się w bardzo specyficzny sposób zarówno w dialogach służbowych, rozmowach prywatnych, jak i podczas monologów wewnętrznych. Język jest zdecydowanie przestarzały. Władysław Krupka, z racji swojego wieku, nie poczuwa się do tworzenia dialogów w typowo nowoczesny sposób, przez co rozmowy bohaterów są po prostu drętwe. Autor zdecydowanie powinien skoncentrować się na samych przygodach Żbika, natomiast pisanie scenariusza mógłby powierzyć komuś innemu. Trzeba jednak pamiętać, że nie jest z wykształcenia scenarzystą, a pułkownikiem Milicji Obywatelskiej.

Największym plusem komiksu jest próba rekonstrukcji dawnego stylu i formy. Co prawda, nie udało się tego dokonać w 100% – głównie ze względu na papier i lakierowaną okładkę. Technika poszła do przodu i wydanie niestety na tym traci. Dodatkowego klimatu dodają za to szramy na okładce oraz format zeszytowy komiksu. Dzięki takiemu rozwiązaniu nie zajmuje dużo miejsca. Oczywiście nie mogło zabraknąć listu-przestrogi od pułkownika Jana Żbika, w którym możemy dowiedzieć się o marnym losie Wojtka, który udostępnił nielegalnie pliki w Internecie. Szkoda, że to początkowe przerysowanie formy nie zostało rozwinięte. Dalej czytelnika czeka już tylko nudna historia bez polotu.

Kultura Gniewu dużo ryzykowała wydając ten komiks. Niestety, nie był to trafiony pomysł. Pomimo całej legendy, jaką owiany jest Żbik, w dzisiejszych czasach nie ma już dla niego miejsca. Szkoda, że „Tajemnica «Plaży w Pourville»” okazała się wyłącznie kolekcjonerskim nabytkiem dla fanów serii, a nie komiksem zachęcającym nowych czytelników.

Ocena: 3/10



piątek, 7 marca 2014

Star Wars Komiks 1/2013

Pierwszy numer komiksu poświęconego serii Star Wars w 2013 jest bardzo wyjątkowy. A dlaczego ? Ponieważ w środku znajdujemy jedną zamkniętą historię a nie jak to nas zwykle bywa kilka. Tym razem jest to opowieść rozgrywająca się w okresie starej trylogii i skupia się na postaci Hana Solo. Pierwotnie został on wydany jako cykl "Empire" numery 24-25 w 2004/2005 roku.

"Układ Idioty" bo taki tytuł nosi komiks odnosi się do popularnej gry karcianej Sabak. Jest to najpopularniejsza forma hazardu w galaktyce. W partii może brać udział nieograniczona liczba graczy, a polega ona na tym aby uzyskać w kartach wartość zbliżoną do upragnionego 23 lub -23. Ten kto uzyska 23 ma wspomnianego Sabaka, jednak najlepszą możliwością jest układ z kartą idioty o wartości zero. Tym razem Han Solo i Chewbacca wyruszają z tajną misją dla sojuszu Rebeliantów w celu pozyskania potrzebnych zasobów. Zadanie wydaje się być banalne jednak przeszłość zawsze deptała po piętach kapitanowi Sokoła Milleniu, i tym razem go dopada. Z jednej partii sabaka i spotkania z dawną znajomą nie może wywiązać się nic pozytywnego. Dodajmy do tego wściekłego bothanina na usługach Imperium i mieszanka wybuchowa jest gotowa. Czego chcieć więcej?

Akcja z każdą stroną wciąga nas coraz bardziej, a im dalej tym lepiej. W pewnym momencie nie zwracamy nawet uwagi na największy minus komiksu jakim są rysunki. W ich tworzeniu uczestniczyło dwóch rysowników Jeff Johnson oraz Joe Corroney. Niestety pomiędzy nimi jest gigantyczna przepaść. O ile drugi prezentuję dobry poziom i klasę, to pierwszy niestety nie dorasta mu do pięt. Jego rysunki są naprawdę złe, a Han Solo zupełnie nie przypomina Harrisona Forda, a Leia wygląda jak mała dziewczynka z zadartym noskiem. Niestety dzięki temu pierwsza część zdecydowanie traci klimat. Warto również wspomnieć o powrocie pewnego bohatera. Znany z komiksu "Cel: Vader" bothanin Jib Kopatha, który jak to w zwyczaju ma jego rasa zajmuje się informacjami, a ściślej mówiąc sprzedażą ich.

Zdecydowanym plusem komiksu jest brawurowa akcja oraz rysunki Corroneya. Dzięki temu mamy wysoki poziom znany z serii Empire, jednak nie są to wyżyny cyklu. Han Solo jako główny bohater to bardzo dobre rozwiązanie, dzięki temu odczuwa się znów klimat starej trylogii, która wszyscy fani tak bardzo kochają.

Ocena: 6/10