środa, 24 kwietnia 2013

Uncanny X-Men, Mroczna Phoenix

     Przyszedł czas na kolejną recenzję z cyklu komiksowego Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, która jest wydawana w Polsce przez Hattchette. W szóstym tomie otrzymujemy klasyczną historię sygnowaną X-em, z tragedią w tle. Ta opowieść jest jedną z najbardziej znanych przygód drużyny Xaviera, do tego stopnia, że doczekała się animowanego odpowiednika, a elementy w niej zawarte zostały wykorzystanie w ekranizacjach filmowych.

     Pierwsza kobieta jaka zasila skład X-men, Jean Grey zostaje opanowana przez kosmiczną moc Feniksa. Dzięki czemu uzyskuje ona nieograniczone moce dorównujące bogom. Niestety jej ludzkie ciało oraz umysł nie są w stanie utrzymać tak potężnej mocy. Tym samym przemienia się ona w tytułową Mroczną Feniks i zostaje członkinią Hellfire Club. Jako, że drużyna musi trzymać się razem X-meni nie opuszczają przyjaciółki i za wszelką cenę starają się ją uratować i przeciągnąć znów na jasną stronę mocy. Aby wspomóc obecny zespół wracają Beast i Angel, którzy opuścili zespół jakiś czas temu i zostali zastąpieni przez nowych bohaterów. Gdyby tego było mało Jean Grey jest odpowiedzialna za zniszczenie całego układu słonecznego i życia jakie tam istniało. Za swe czyny będzie musiał odpowiedzieć przed Cesarzową Lilandrą, której wcześniej wraz z X-men pomogła objąć tron Shi'ary.

     Tak oto prezentuje się po części fabuła komiksu, który otrzymał miano "klasycznego" w historii X-men i wydawnictwa Marvel. Właśnie dzięki tej opowieści drużyna o mutantach wspięła się na piedestał domu pomysłów i zasiada na nim po dziś dzień. Mroczna Feniks to dopiero początek wielokrotnie używanego motywu w historii X-men. Po raz pierwszy otrzymujemy tak dużą metamorfozę głównej bohaterki. Ta opowieść stała się wyznacznikiem i drogowskazem w jakim kierunku podążały kolejne opowieści o mutantach, a piętno tych wydarzeń, oraz motywy Sagi Feniksa jest nadal odczuwalne we współczesnych komiksach. Chris Claremont i John Byrne postanowili stworzyć historie z rozmachem o, której będzie się mówiono przez lata. I właśnie dzięki niej zapisali się oni na kartach historii komiksowych twórców. To właśnie oni wprowadzili po raz pierwszy takie postaci jak Kitty Pryde, Emma Frost oraz dyskotekową Dazzler. mamy tu dylematy moralne, konflikt dobra ze złem, diametralną przemianę niewinnej osoby w czyste zło oraz ukazanie prawdziwej miłości, która potrafi wszystko przezwyciężyć. Chociaż to wszystko ładnie brzmi, czytając komiks mamy wrażenie archaiczności, zbyt dużo narracji, ciągłe przypominanie co stało się dwie kartki temu, i bardzo dosadne tłumaczenie co się dzieje. W ciągu lat komiks stracił i zestarzał się. Historia, która w tamtych czasach była czymś nowym, innowacyjnym i rewolucyjnym, teraz jest po prostu kolejną opowieścią uznaną za "klasykę". Osobiście jednak przystaję przy tym, że jest to historia kultowa i należy ją przeczytać, a nie tylko znać. Pomimo swojej staroświeckiej narracji czy sposobu prowadzenia dialogu, Mroczna Feniks to komiks przełomowy w dziejach X-men i w wydawnictwie Marvel. Gdyby nie te wydarzenia nie mielibyśmy teraz takich eventów jak Avengers vs. X-men, i nie wiadomo czy drużyna mutantów ze szkoły dla wybitnych nadal by gościła na kartach komiksów.

Ocena: 9/10


wtorek, 16 kwietnia 2013

Age of Ultron, Book 4

     Dalsze losy w postapokaliptycznym świecie wykreowanym w uniwersum Marvela. Czwarty zeszyt Age of Ultron już jest dostępny od jakiegoś czasu na amerykańskim rynku. Czy Bendis po raz kolejny przedstawi Avengers najgorszy dzień w ich życiu? Na pewno nie w tym zeszycie. Uwaga mogą się pojawić niewielkie SPOILERY!

     Historia rozpoczyna się dokładnie w tym samym miejscu gdzie zostaliśmy zostawieni w poprzednim zeszycie. Luke Cage dowiaduje się bardzo ważnych informacji na temat tego jak udało się Ultronowi doprowadzić do zagłady świata, i przekształceniu go do obecnego kształtu. Niestety za te wiadomości przychodzi mu zapłacić największą cenę. Jen Walters ginie a sam Cage zostaje śmiertelnie ranny, pomimo jego siły i prawie niezniszczalnej skóry. Udaje mu się jednak wymknąć ze szponów "adiutanta" głównego antagonisty serii. Następnie przenosimy się do San Francisco, Chicago oraz wracamy do Nowego Jorku, gdzie każda z wcześniej poznanych drużyn opuszcza zniszczone miasto udając się do jedynego miejsca w które nie zostało jeszcze przemienione w mechaniczny świat Savage Land.


     Można śmiało powiedzieć, że 1/3 "przełomowego" eventy wydawnictwa Marvel już za nami. Bendis przyjął standardowy jak na duże wydarzenia sposób przedstawienia historii. Po trzecim numerze, który miał dużo akcji oraz ważnych informacji przychodzi dość spokojny zeszyt gdzie akcja powoli się rozgrywa i jest przewidywalna. Widać, że autor chce stopniować napięcie i dawkuje informacje, które są ważne dla głównej fabuły. Jak zwykle ostatni kadr zeszytu sprawia, że chce się sięgnąć po następny zeszyt. Tym razem jest to dużo mniejsze WOW. Duże brawa należą się dla rysownika Bryana Hitcha, który nadal bardzo dobrze odzwierciedla bezsilność bohaterów. Dodatkowo warto wspomnieć o rewelacyjnym przedstawieniu Black Widow na końcu zeszytu. Przypomina ona Scarlett Johannson z filmu Avengers. Niemniej podsumowując całość tym razem wypada to średnio, statycznie i momentami nudno. Widać, ze ma to być zeszyt na odpoczynek, małe podsumowanie tego co jest i mini prolog do tego co może nas czekać w kolejnych tomach. Niestety wg mnie jest to niepotrzebne wydłużenie serii, która zamiast 10 będzie miała 12 zeszytów.




Ocena: 6/10

czwartek, 11 kwietnia 2013

Aquaman, Lost #5 i Deserted #6

     Przyszedł czas na kolejne dwa zeszyty Aquamana, które wchodzą w skład pierwszego wydania zbiorczego "Aquaman Vol 7". Pierwsza historia zatytułowana "Lost" rozpoczyna się od widoku Arthura spadającego z nieba na środek pustyni. Brzmi absurdalnie, ale jest to prawda. Jak do tego doszło, dowiadujemy się czytając dalej komiks. Głównym tematem zeszytu jest tajemniczy artefakt, który trafił w ręce bohaterów po walce na zatopionym statku Atlantów. 

     "Deserted" to solowy występ Mery zwanej Aquawoman. Wyrusza ona samotnie do pobliskiego miasta aby nabyć karmę dla swojego psa. Jako, że nie zna się zbytnio na zwyczajach "powierzchniowców" wpada w niemałe tarapaty. Trafia na Bostońską policje, jest skuta kajdankami, używa swoich wodnych mocy, a to wszystko po to aby nakarmić ukochanego czworonoga.

     Oba zeszyty są solowymi występami głównych bohaterów. Pierwszy to tytułowy bohater próbujący odkryć o co chodzi z tajemniczym artefaktem. Drugi to jego ukochana, która próbuje odnaleźć się w świecie, którego nie zna. Każda z tych historii na swój sposób jest zamkniętą całością, lecz widać po nich, że jest to przerywnik do tego co ma nastąpić później. Oczywiście za scenariusz odpowiada wspaniały Geoff Johnes, który wie dokładnie jak poprowadzić czytelnika oraz co mu zdradzić teraz, a co później. Dodatkowo można spekulować, że autor planuje coś dużego i nie mowa tu o Trinity War, ponieważ znany jest ze swoich dalekosiężnych planów. Nie wiadomo jednak czy w związku z dużą ilością komiksowych serii pisanych przez niego Aquaman załapie się do jego głównych projektów. Rysunkami dalej zajmuje się Ivan Reis i jak dla mnie dalej są pełne dynamizmu oraz szczegółów. Jest to klasyczny przykład stylu amerykańskiego. Warto również wspomnieć, że w szóstym zeszycie mamy przebłysk z przeszłości Mery, w której widzimy jak jest szkolona i planuje zabić Aquamana. Co z tego wyniknie? Myślę, że niedługo możemy się o tym przekonać. W obydwu zeszytach nie brakuje humoru zarówno słownego jak i sytuacyjnego. Może są one słabsze od poprzedniej historii, ale nie możemy dostawać cały czas wybuchów, czasem trzeba od tego odpocząć. Podsumowując obie opowieści, to nie jest źle. Główna fabuła się powoli rozwija, natomiast historia "Deserted" jest genialna jeżeli chodzi o efektu wizualne. Mera i jej moc władania wodą jest świetnie narysowana i przedstawiona ciesząc oczy. Czekam na więcej tego typu kadrów i rysunków.

Ocena: 7/10



poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Upadek Avengers

     Jako dziewiąty tom kolekcji wydawnictwo Hattchette zaproponowało nam komiks, który z jednej strony jest przełomowy, z innej jubileuszowy, a z jeszcze innej jest nowym początkiem, lecz co najważniejsze, jest to bardzo dobry komiks. Upadek Avengers lub jak kto woli Avengers Disassembled składa się z czterech regularny komiksów plus wydania specjalnego zatytułowanego Avengers Finale. Całość kończy pewną erę w dziejach najliczniejszej grupy superbohaterów Marvela.

     Historia rozpoczyna najgorszy dzień w dziejach Avengers. Nagle u bram rezydencji pojawia się "Walet Kier", który został uznany za zmarłego, tylko po to aby spełnić swoje największe obawy. Wysadza się na oczach przyjaciół zabierając ze sobą Ant-Mana do świata zmarłych. Gdyby tego było mało, Tony Stark również nie próżnuje i na forum ONZ grozi śmiercią ambasadorowi Latverii. Oczywiście wszyscy od razu oskarżają go o powrót do alkoholu. Wydawać by się mogło, że gorzej być nie może. Jednak to dopiero początek tego co czeka mścicieli w tym mrocznym dniu.

     Za fabułę odpowiedzialny jest Brian Michael Bendis znany ze swoich poczynań i sukcesów w serii komiksowej Ultimate Spider-Man. Postanawia on przewrócić do góry nogami wszystko to co do tej pory zostało zrobione. Wie o tym, że jest to koniec pewnej ery dla mścicieli. Jak sam mówi, planował zrobić coś takiego od dziecka, i dostał taką możliwość. Wyszło to bardzo dobrze, bo mamy zarówno akcję, troszeczkę rozważań pomiędzy poszczególnymi bohaterami o przeszłości i jej wpływie na teraźniejszość oraz ckliwe momenty. I właśnie te ostatnie są perełkami umieszczonymi w komiksie. Mamy tu swoisty powrót do przeszłości, w małym stylu, lecz w dużym wykonaniu. Dzięki takim autorom jak Steve McNiven, George Perez, Steve Epting oraz Jimmy Cheung. To właśnie oni sprawiają, że zamykając komiks łza sama kręci się w oku. Nie zabraknie powrotów postaci, których się nie spodziewamy. Wszystko to w wielkim jubileuszowym stylu.

     Głównym rysownikiem tomu jest David Finch, który jest mniej znanym artystą. Niestety w wydaniu Hattchette nie dowiemy się nic o tym autorze i trzeba sięgnąć do niezastąpionego internetu. Rysunki bronią się i są wykonane z duża dokładnością, Finch dba o detale i światłocień. Genialną planszą jest powrót wszystkich obecnych i byłych Avengersów do zniszczonej siedziby. Naprawdę jest to kadr, który robi ogromne wrażenie. Dynamika podczas walk też jest niczego sobie. Jedynym zastrzeżeniem jakie mi się rzuciło w oczy to wykonanie przez Fincha twarzy niektórych bohaterów. W niektórych momentach widać, że nie jest on pewny swojej kreski.

     Bendis i Finch wspólnie przeprowadzają Avengers przez ten ciężki, mroczny dzień, którego traumatyczne skutki będą widoczne i odczuwalne przez bohaterów w kolejnych ich przygodach. Cały komiks utrzymany jest w mrocznym klimacie thrillera, lecz osoby znające wcześniejsze przygody mścicieli łatwo rozszyfrują, kto, co i dlaczego to robi. Sentymentalna końcówka i wspomnienia poległych przyjaciół też mogą wydać się przesadzone, lecz stanowią one fantastyczne rozwiązanie zarówno fabularne jak i wizualne całego komiksu, a zarazem serii. Mamy mocne jubileuszowe zakończenie, które jest początkiem nowej przygody Bendisa z Avengers i ich bohaterami.

Ocena: 8/10



Aquaman, Trench (1-4)

     Po restarcie jaki zafundowało nam DC we wrześniu 2011 roku, powstały 52 serie komiksowe. Jedne przetrwały do dziś i cieszą się dużą popularnością, inne natomiast zostały anulowane. A jeszcze inne mają dopiero wyjść lub też dopiero co zaczęły zdobywać rynek komiksowy. Jednym z ciekawszych i przełomowy tytułów okazał się Aquaman. Postać z której wielokrotnie się naśmiewano, drwiono i nie traktowano jej poważnie. Na szczęście to się zmieniło.

     W pierwszej opowieści składającej się z czterech zeszytów dowiadujemy się o tym, że Arthur zrezygnował z tronu Atlantydy i postanowił żyć sobie spokojnie z Merą w latarni morskiej jego ojca. Oczywiście od czasu, do czasu ratując ludzi i pomagając niewinnym. Okazuje się jednak, że w Amnesty Bay (swoją drogą bardzo ciekawa nazwa), znikają ludzie i pojawiają się potwory z głębin. Przypominają one podwodne monstra od H.P. Lovcrafta, co wg mnie jest bardzo interesujące. Dodatkowo są one wygłodniałe i mówią w bardzo dziwnym języku, którego nie rozumie Arthur. Cóż więc innego pozostaje Aquamanowi i jego ukochanej jak tylko wyruszyć do tytułowego rowu i zbadać co się tam dzieję, dlaczego są porywanie ludzie oraz co to za piraniopodobna rasa z, którą muszą walczyć.



     Seria zapowiada się bardzo dobrze, a to ze względu na autora scenariusza, którym jest Geoff Johns. Znany ze swoich scenariuszy w uniwersum Green Lanternów oraz dużych eventów jak Blackest Night. Za rysunki natomiast odpowiedzialny jest który współpracował już z Johnsem przy wspomnianej najczarniejszej nocy. Obaj panowie wprowadzili świeżość do uniwersum Aquamana. Obalając na każdym kroku wszystkie dowcipy i drwiny, jakie nagromadziły się przez wszystkie lata istnienia bohatera. Oczywiście w humorystyczny sposób np:" Aquaman zamawiający na lunch Fish and chips". Nie chce zdradzać wszystkich takich smaczków, ale jest to naprawdę duży plus dla tego komiksu. Historia jest dobrze napisana, z kilkoma zwrotami akcji i pytaniami, na które nie szybko dostaniemy odpowiedzi. Geoff Johns wszystko sobie dobrze przemyślał zanim wziął się za tą serie. Rysunki również stoją na bardzo wysokim poziomie i trafiają w mój gust. Pełno w nich dynamizmu, detali oraz pomysłowości, zwłaszcza w ukazywaniu mocy Mery. podsumowanie może być tylko i wyłącznie jedno. Komiks jest bardzo dobry, i jeżeli ktoś jest fanem pióra Johnsa, to jest to komiks obowiązkowy. Dla osób, które chcą zacząć swoją przygodę z DC również jest to pozycja po którą trzeba sięgnąć. Nowy początek, nowa historia oraz dobrze narysowany komiks to cechy, które opisują Aquaman - Trench.

Ocena:  9/10


środa, 3 kwietnia 2013

Age of Ultron, book 2 i 3

     Kolejne dwa zeszytu już ujrzały światło dzienne, i jest to bardzo dobra wiadomość. Event trzyma wysoki poziom i odpowiedzialny jest za to Brian Michael Bendis, który obecnie w Polsce być znany ze swojego komiksu "Avengers: Upadek" wydanego w ramach Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Oczywiście recenzja znajdzie się już niebawem na blogu, bo komiks warto przeczytać. Niemniej wróćmy do Age of Ultron.

     Drugi zeszyt przenosi nas do San Francisco gdzie spotykamy kolejnych bohaterów po przejściach. Tym razem są to oszpecona Black Widow oraz Moon Knight, który nie nosi swojego stroju. Widzimy, że tak jak w przypadku poprzedniej grypy z Nowego Yorku oni również ukrywają się przed siłami Ultrona. Fajnym nawiązaniem do innej serii komiksowej jest umieszczenie ich w kryjówce Furrego z czasów inwazji Skrulli. Największe wrażenie robi oczywiście tablica podejrzanych. W dalszej części komiksu przenosimy się do Central Parku gdzie Spider-Man opowiada wszystkim zebranym co się z nim działo, przed ratunkiem ze strony Hawkeye'a. Więcej nie zdradzę, bo musicie się sami przekonać co z tego wynikło.
     
     Trzeci tom rozpoczyna się od wprowadzenia w życie planu jaki został stworzony przez Capitana. Uważam, że całkiem zmyślnie został wybrany duet do jego wykonania. She-Hulk i Luke Cage to dwójka, którą oprócz wzajemnej miłości łączy gigantyczna siła i wytrzymałość. Bendis fajnie to sobie przemyślał. Dodatkowo przenosimy się do kolejnego zrujnowanego miasta, tym razem jest to Chicago gdzie spotykamy team: Red Hulk, Taskmaster i Czarna Pantera, który bardzo szybko zasila poległych bohaterów Marvela w AoU. Ross i jego niszczycielska siła miażdżą pomagierów Ultrona, zdobywając jedną głowę, dzięki której mogą uzyskać interesujące Taskmastera dane.

    Kolejne tomy zapowiadają nam naprawdę, bardzo dobry event, który nawet jeżeli okaże się w 100% alternatywną rzeczywistością to zostanie zapamiętany na długo. Bardzo dobry scenariusz z każdym zeszytem dodaje nowe pytania do puli, oraz częściowo odpowiada na poprzednie. Book Two jak dla mnie jest słabszy jeżeli chodzi o fabułę, co prawda jest to pierwsze pokazanie innego zniszczonego miasta, lecz akcja się w nim strasznie ciągnie. Trzeci zeszyt natomiast wgniata w fotel, zwłaszcza zakończenie, którego osobiście się nie spodziewałem. Cały komiks rysuje Bryan Hitch, który uzyskuje dynamizm w walkach a napięcie podczas rozmówi i scen statycznych. Co ważne nie zapomina o bohaterach drugo i trzecio-planowych, dzięki czemu nie są oni tylko tłem, lecz integralną częścią post-apokaliptycznego świata. Z miłą chęcią czekam na kolejne zeszyty.





Ocena drugiego zeszytu: 7/10
Ocena trzeciego zeszytu: 8/10