wtorek, 27 sierpnia 2013

Assassin's Creed 1, Desmond

Serii Assassin's Creed nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Gra wywarła tak duży wpływ na społeczeństwo, że osoby nie interesujące się tym rodzajem rozrywki słysząc ten tytuł są w stanie powiedzieć co to jest. Wiadomo również, że jest to kura znosząca złote jajka, co można zaobserwować gdyż oprócz masy gier, różnych gadżetów i książek przyszedł czas na komiksy. Wydawnictwo Sine Qua Non podjęło się wypuszczenia na nasz rynek właśnie tej serii, na fali popularności assasynów. Jak się jednak okazuje, było warto, gdyż komiks stoi na wysokim poziomie.

Desmond Miles, główny bohater opowieści (jak również gry) i ostatni z Asasynów, został uwięziony w najnowocześniejszym laboratorium naukowym kierowanym przez Templariuszy. Wbrew jego woli zostaje poddany serii testów, która mają na celu rozszyfrować tajemnice cennego dziedzictwa assasynów. Służy do tego zaawansowane technologicznie urządzenie zwane Animus, pozwalające przeglądać przeszłość przy użyciu pamięci genetycznej. Za pomocą urządzenia zwanego Animus zakon cofa go do przeszłości, do czasów starożytnego Rzymu, gdzie Desmond wciela się w swojego przodka – Aquliusa za pomocą pamięci genetycznej. Dzięki temu Templariusze mają możliwość obejrzenia przeszłości rodu Asasynów i rozwiązania tajemnicy ich cennego dziedzictwa.

Strona graficzna stoi na dobrym poziomie. Komiks wydany jest w dużym formacie co pozytywnie wpływa na wielkość poszczególnych klatek na stronie. Warto na początku zwrócić uwagę na okładkę, która przyciąga uwagę. Prezentuje ona połowę twarzy Assasina, nadając jej tajemniczości i zachęcając do sięgnięcia po komiks. Za rysunki odpowiada Djillali Defali, w którego pracach godne uwagi są konstrukcje plansz oraz dynamika kadrowania. Niestety sceny walki oraz mimika postaci wypada słabo. Na szczęście nie ma tego zbyt dużo. Spowodowane jest to chęcią stworzenia czegoś realistycznego a niestety wychodzi sztucznie. Bez problemu można by było zastąpić kadrami z gry i wyszło by to na dobre. 

Scenarzysta Eric Corbetran znany z pracy nad XIII - Mystery, rzuca nas na głęboką wodę. Początkowo osoba nie obeznana z grą może się zagubić. Cała historia odwołuje się w dużej mierze do gry, jednak wprowadzone są również dodatkowe elementy, w tym Aquilius - assasyn z czasów Imperium Rzymskiego. Wszystkie elementy fabularne są wprowadzane konsekwentnie i chociaż wymagają u czytelnika dużego skupienia, zbierają się w jedną spójną całość. 

Bohaterowie serii Assassin's Creed znani są na całym świecie, a komiks ukazał się również w Danii, Francji, Niemczech oraz Kanadzie. Nie porywa on oryginalnością lub też warstwą graficzną, co prawda przekraczamy granice czasu i nauki, lecz to dopiero początek przygody. Na plus wypada jednak założenie skończenia historii w trzech tomach. Zagorzali fani marki AC będą zachwyceni poprzez możliwość dalszego zgłębiania tego uniwersum, natomiast osoba sięgająca po komiks z czystej ciekawości może się rozczarować. Jest to niewątpliwi ciekawe doświadczenie, przeniesienie gry na łamy komiksu, który rządzi się zupełnie innymi prawami. Pierwszy tom to powolne badanie terenu, które wypada średni, jednak warto obserwować jak cała historia się rozwinie.

Ocena: 6/10




Bardzo dziękuje Wydawnictwu SQN za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

wtorek, 20 sierpnia 2013

Star Wars Dziedzictwo: "Kawałki"

Komiksowa kontynuacja Gwiezdnych wojen George'a Lucasa, której akcja rozgrywa się 125 lat po wydarzeniach znanych z filmu. Sithowie pod wodzą nowego lidera Darta Krayta sprzymierzają się z Imperium i wspólnie przygotowują intrygę, która doprowadza do zerwania Galaktycznego Sojuszu i pogrąża światy w brutalnej wojnie. W podzielonym Imperium szturmowcy walczą ze szturmowcami, zabójcy sithów ścigają obalonego Imperatora Roana Fela, a szpiedzy różnych stron próbują wytropić spadkobiercę legendarnego dziedzictwa - Cade'a Skywalkera. Cade szuka czegoś zupełnie innego. Chce uciec przed przeszłością w miejsce gdzie legła ona w gruzach - w ruinach Akademii Jedi na planecie Ossus.

"Kawałki" jak sama nazwa wskazuje składa oprócz tego, że jest wydaniem zbiorczym, przedstawia nam kilka zamkniętych historii. Skupiają się głównie na postaciach drugoplanowych jak również epizodycznych. Poznamy tu zupełnie nowych bohaterów jak również zobaczymy tych znanych z poprzedniego tomu. Dzięki temu uzyskujemy szerszy obraz świata jaki przedstawia nam seria "Dziedzictwo". Nie mamy tutaj takich stereotypów jak Imperium - źli, Rebelia - dobrzy. To wypada niewątpliwie na plus. Możemy poznać motywacje każdej ze stron konfliktu, które są całkiem złożone a dawne animozje nie dają niektórym spokoju. Oprócz opowieści "Duch" dobrze wypada historia "Sprzymierzeńcy", w której mamy próbę nawiązania sojuszu pomiędzy Rebeliantami a Imperialnymi. Słabiej wypada "Nowy" i "Gotów na śmierć", niestety oba są troszeczkę mdłe i o ile pierwszy zarysowuje nam problem z jakimi muszą borykać się szturmowcy walczący przeciwko sobie, to drugi jest tak naprawdę zapychaczem i ani nie pokazuje jakoś nowego uniwersum, ani nie pcha fabuły do przodu. Niestety minusem jest również zagrywki znane z amerykańskich komiksów czyli "niespodziewane" pojawienie się matki głównego bohatera i mistrza znanego z Wojen Klonów. Oczywiście nie zabraknie motywu "nietykalnych" głównych bohaterów, gdyż im nigdy nie może sie stać nic złego.

Warto zwrócić uwagę na zróżnicowanie graficzne prezentowane w "Kawałkach". Mamy tu aż czterech rysowników. Oprócz Jan Duursemy - głównej rysowniczki serii i współscenarzystki, możemy zobaczyć prace Adamma DeKrakera, Travela Foremana oraz Colina Wilsona. Ostatni z panów w przeszłości miał do czynienia z takimi tytułami jak "Batman" czy "Judge Dredd". Pomimo słabej fabuły jaką musiał przedstawić jego prace zachwycają i stoją na wysokim poziomie. Jego kreska wybija się pomimo komputerowych efektów i kolorów, które zostały nałożone na prace.

"Kawałki" to całkiem dobry komiks pomimo typowo amerykańskiego założenia, iż oczywiste rzeczy trzeba tłumaczyć wielokrotnie. Dla niektórych jest to zaletą i lubią ten styl. Z pewnością graficznie jest to ciekawe doświadczenie zwłaszcza, że mamy tu aż czterech artystów, którzy bardzo dobrze wywiązali się ze swojego zadania, a każdy z nich reprezentuje odmienny styl. Fani Gwiezdnych Wojen będą zadowolenia a "zwykły" komiksiarz przeczyta ten tom z zaciekawienia i sięgnie po kolejny, zwłaszcza, że świat prezentowany w Dziedzictwie to naprawdę coś nowego.

Ocena: 6/10

sobota, 10 sierpnia 2013

Star Wars komiks 4/2012

Star Wars Komiks to kolejna podróż w świat Gwiezdnych Wojen. Jak zwykle czekają w nim na nas przygody, emocjonujące walki, wybuchy i fortele. Tym razem dostajemy opowieść „Jedi: Shaak Ti” u nas zmieniono tytuł na „Jedi w potrzasku”.

Akcja komiksy rozgrywa się w pięć miesięcy po bitwie o Geonosis znanej z filmu „Atak Klonów”. Trwa obecnie bitwa o Brentall IV, w której mistrzyni Jedi Shaak Ti wraz ze swoim doborowym oddziałem klonów sprzymierza się z bardzo popularnym Jedi Quinlanem Vosem i raz z byłymi więźniami są jedyną szansą na zdobycie bazy wroga. Dzięki niej szala zwycięstwa może się przechylić na korzyść Republiki. Wśród zbiegów znajduje się kobieta imieniem Lyshaa, którą właśnie mistrzyni Ti osadziła w więzieniu za zabójstwo jej Padawana. Czy uda im się wspólnie walczyć przeciw separatystą, czy też chęć zemsty i zdrady weźmie górę? Na wszystkie te pytania otrzymamy odpowiedź w tym właśnie komiksie.

Komiks jest swego rodzaju ucztą dla oka, możemy w nim zobaczyć świetne efekty rodem z najlepszych hoolywodzkich produkcji. Rysunki zachwycają, zwłaszcza przedstawienie wszelkiego rodzaju starć, zarówno z użyciem miecza świetlnego jak i blasterów. Warto również zwrócić uwagę na aranżacje kolorów, które nadają dynamiki całemu komiksowi. Dzięki temu zabiegowi efekty wybuchów czy cieni wydają się bardziej realne. Wszystko za sprawą kreski Duursemy. Historia napisana przez Johna Ostrandera przebiega gdzieś obok całej sprawy i zdecydowanie brak w komiksie głównego bohatera. Mamy natomiast jak zwykle drugie dno całej opowieści a jest to wcześniej już wspomniana zemsta. Jest to odwieczny moralny dylemat czy za śmierć bliskich osób należy odpłacić. W komiksie nie mamy z kim się utożsamiać oraz nie jest określony lider całej operacji a zarazem historii. Przypomina to trochę film z masą efektów specjalnych. Nie należy zapominać jednak o tym, że jest to kolejny mały epizod z frontu Wojen Klonów.

Ten numer „Star Wars Komiks” należy zaliczyć do średnich jeżeli chodzi o komiksy rozgrywające się pomiędzy pierwszym a trzecim epizodem. Podsumowując całość nie jest zła. Komiks ma cieszyć oko, lecz zapomniano w nim o fabule, która dopełnia nam cały obraz. Jest ona potraktowana lekką ręką, a nie tego można się było spodziewać po Ostranderze. Duursema natomiast jest niewątpliwie królową, jeżeli chodzi o rysowanie historii związanych z gwiezdną sagą i to oka ratuje ten komiks. Ciekawostką jest błąd w jaki nas wprowadza okładka komiksu, oryginalnie jest to okładka komiksu zatytułowanego „Oblężenie Saleucami, tom 4”. Może postać Qunlana Vosa miała za zadanie zwabić czytelników do kupna komiksu. Dla fanów tej postaci oraz Wojen Klonów pozycja obowiązkowa. 

Ocena: 5/10

 

wtorek, 6 sierpnia 2013

Star Wars Dziedzictwo: "Złamany"

    „Dziedzictwo: Złamany” to pierwszy tom nowej serii komiksowej, która ujawnia nam historie będące białą kartą w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Za scenariusz odpowiedzialny jest John Ostrander, a rysunkami zajęła się Jan Duursema. Duet ten znany jest ze swojej wcześniejszej pracy nad fenomenalną serią komiksową „Republic” oraz za stworzenie postaci Quinlana Vosa.

    Akcja rozgrywa się 130 lat po bitwie o Yavin IV (zniszczenie pierwszej Gwiazdy Śmierci); połączone siły Imperium i Sithów atakują akademię Jedi. Odrodzony zakon Sithów zamierza wytępić wszystkich Jedi przy pomocy Imperium, które dzięki nowemu sprzymierzeńcowi rozproszyło Sojusz Galaktyczny. Tak oto prezentuje się tło historyczne całej serii. Osadzenie komiksu w tak odległych czasach, dało autorom duże pole do popisu i manewrowania. Mogą oni dzięki temu wprowadzać nowe postaci jak i odwoływać się do potomków znanych nam z poprzednich książek i komiksów. Jednym z nich okazuje się Cade Skywalker, młody łowca nagród, który ma głęboko gdzieś, co dzieje się w galaktyce i pod żadnym pozorem nie zamierza zostać ani Jedi, ani tym bardziej ratować galaktyki, w której panuje chaos. Jedyne, co dla niego się liczy, to jego załoga oraz dobrze wykonana robota.
    Możemy się doszukać podobieństw do klasycznej trylogii, jak np.: Jedi na wymarciu, Imperium rządzące galaktyką czy księżniczka w opałach. Tych podobieństw jest jednak garstka. Mamy dużo innowacji, jedną z ciekawszych jest pojawienie się armii Sithów pod przywódctwem Darth Krayt’a, który nie uznaje zasady znanej nam z filmów „Dwóch Sithów panujących jednocześnie – uczeń i mistrz”. W komiksie dostajemy nowy potężny zakon, w którym nie brakuje charakterystycznych postaci, zaczynając do urodziwej Twilekanki Darth Talon, a skończywszy na siepaczu Darth Nhil’u.
   
Graficznie komiks wygląda bardzo dobrze, zwłaszcza dla osób lubiących rysunki Jan Duursemy. Tak jak w poprzednich seriach, i tym razem dostajemy ładnie wykończoną kreskę, przepiękne tła oraz ciekawe nowe statki kosmiczne czerpiące inspiracje z klasycznych pojazdów. Jedynym minusem jest udziwnienie walk, które wyglądają jak połączenie kina azjatyckiego z planszami instruktażowymi akrobatyki. Niewątpliwie miłym dla oka zabiegiem są szczupłe, piękne i seksowne postacie kobiece. Widać dzięki temu, że komiks skierowany jest głównie na rynek amerykański, gdzie wielbione są właśnie takie bohaterki. Wcześniej w komiksach z serii „SW” nie przywiązywano aż tak dużej wagi do idealizowania postaci kobiecych, a zwłaszcza ich kształtów.
Polska wersja językowa wypadła naprawdę bardzo dobrze. Tłumaczeniem zajął się Maciej Drewnowski i zrobił to świetnie. Bardzo ciężko jest znaleźć błędy, jedyne co wpada w oczy osobom znających oryginalną wersję, to imiona kobiece. Są one tłumaczone na siłę na język polski, jest to jednak spowodowane zasadami pisowni imion żeńskich w naszym kraju. Oprócz tego, polski przekład nie psuje komiksu, lecz zachęca do czytania go w naszym rodzimym języku.

Na zakończenie trzeba powiedzieć, że komiks jest dobry. Egmont zrobił świetną robotę, przedstawiając nam wprowadzenie do dużej serii komiksowej, która dzieje się 130 lat po wydarzeniach ze starej trylogii. Jest to dobra pozycja zarówno dla maniaków Star Wars jak i osób, które dopiero zaczynają swoją historię z tym uniwersum. „Złamany” jako komiks to pozycja godna polecenia, zwłaszcza dzięki bardzo dobrym rysunkom i fabule, która wciągnie nas w całkowicie nowy świat Gwiezdnych Wojen.

Ocena: 9/10