sobota, 19 kwietnia 2014

Norka zagłady

Coraz częściej możemy się spotkać z niekonwencjonalnymi metodami nauczania dzieci i młodzieży. Powstają edukacyjne filmy, gry czy książki, ostatnio zaczęły pojawiać się też komiksy. Wypełniają one lukę pomiędzy rozrywką, jaką niosą „zwykłe” rysunkowe opowieści a historią, przekazującą wartości moralne. Ciężko jednak zachęcić młodego czytelnika do tego typu komiksu, kiedy ma do wyboru komediowego „Kaczora Donalda” czy brutalnych i heroicznych superbohaterów.

Tomasz Samojik jest polskim twórcą komiksów mieszkającym na skraju Puszczy Białowieskiej. Przelewa on na papier swoją pasję związaną z tym miejscem, tworząc przy tym zabawne i pouczające opowieści dla najmłodszych.

„Norka zagłady” to kontynuacją przygód ryjówek zamieszkujących krainę o nazwie Dolina ryjówek. W poprzedniej części, zatytułowanej „Norka przeznaczenia”, mali przyjaciele z głównym bohaterem – Dobrzykiem - na czele musieli stanąć przeciwko człowiekowi i jego wpływowi na dolinę. Tym razem będą musieli zmierzyć się z inwazją norek amerykańskich, które mają zamiar zagarnąć całą krainę tylko i wyłącznie dla siebie. Chociaż w „Norce zagłady” udało się w dość ciekawy sposób dokonać antropomorfizacji, nadając historii lekki posmak fantastyki, to rysunki Samojlika niestety nie zachwycają. Są bardzo uproszczone i niedopracowane. Kreska jest prosta, a tła bardzo barwne.
 

Owszem, autor odwzorowuje cechy charakterystyczne poszczególnych zwierząt i owadów, ale nie czyni tego z dużą dokładnością. Z drugiej strony, brak detali pokazuje jednak do kogo jest kierowana jest cała historia. W „Norce zagłady” nie znajdziemy również typowego komiksowego języka.

Samo wydanie prezentuje się bardzo dobrze. Dostajemy wysokiej klasy papier z drukiem doskonałej jakości, a wszystko to zamknięte w twardej oprawie. Akcja rozgrywa się w dobrym tempie, momentami niesie za sobą zabawne sytuacje. Komiks pokazuje, że bycie dobrym zawsze przynosi pozytywny efekt oraz, że gdy wyciągniemy do kogoś pomocną dłoń, w przyszłości ten fakt zaprocentuje. Dowiadujemy się również jak ważne jest dbanie o otaczające nas środowisko. Dodatkowo w zeszycie znajdziemy ciekawostki dotyczące polskiej przyrody. Związane jest to z miłością autora do Puszczy Białowieskiej. Odsyła on czytelnika do załącznika, w którym przekazuje wiedzę w sposób zgrabny i interesujący.


Również starsi czytelnicy znajdą w „Norce zagłady” coś dla siebie, chociaż znacznie mniej niż najmłodsi. Warto zauważyć, iż główny antagonista przypomina Darth'a Vader'a z „Gwiezdnych Wojen”, z drobną różnicą. Zamiast hełmu na głowie nosi on budkę dla ptaków. Nie brakuje również dowcipów związanych z jego oddechem i nawiązań do bohatera sagi Lucasa.

„Norka zagłady” skierowana jest przede wszystkim do dzieci. Niesie ona wiele wartości wychowawczych i edukacyjnych, które w tak ciekawej formie przynoszą wiele radości. Jest to dobry sposób na zaszczepienie pasji komiksowej rodzica w potomku. Tego typu publikacje są ważne zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy zarówno gry, książki i filmy emanują przemocą i strachem. W „Norce Zagłady” dostajemy natomiast coś bardzo pogodnego jak na realia komiksowe. Warto podkreślić, że jej wydanie jest dobrym posunięciem ze strony wydawnictwa – nie można bowiem skupiać się tylko i wyłącznie na ofercie przeznaczonej dla dorosłych czytelników. Warto kształcić świadomość komiksową wśród dzieci, które w przyszłości staną się potencjalnymi czytelnikami. 

Ocena: 4/10 

 

czwartek, 3 kwietnia 2014

She-Hulk, Samotna zielona kobieta

Nareszcie w kioskach i salonach prasowych można nabyć 34 tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Jest to numer wyjątkowy ponieważ główna postać jest mało znana czytelnikom w naszym kraju. Osobiście bardzo czekałem na ten tom, ze względu na to, że She-Hulk jest rewelacyjnie przedstawiana na łamach Avengers, F4 czy innych drużynowych tytułów. Jak wypada solowy występ kuzynki Bannera? Niestety nie za dobrze, a dlaczego to przekonacie się już za chwilę.

"Samotna zielona kobieta" to pierwsze sześć zeszytów przygód She-Hulk w nowej odsłonie. Wydanie zbiorcze to początek nowego rozdziału w jej życiu ponieważ zostaje ona wyrzucona z rezydencji Avengers oraz z obecnej pracy. Jednak młoda adwokatka się nie poddaje i stawia czoła prawdziwemu wyzwaniu. Trafia do wymarzonej kancelarii Goodman, Lieber, Kurtzberg & Holliway. Jak się szybko okazuje nie jest to zwykła kancelaria. Po pierwsze zajmuje się ona sprawami superbohaterów i superzłoczyńców, a na domiar tego w kancelarii ma być zatrudniona Jennifer Walters a nie szalona imprezowiczka She-Hulk. Pierwsze trzy sprawy przedstawione w komiksie to humorystyczne opowieści w których spotkamy zarówno znanych nam bohaterów z uniwersum Marvel jak i zupełnie nowych. Mamy tu sprawę Danger Mana - zwykłego pracownika, który wpada do radioaktywnego zbiornika, Spider-Man vs. J. J. Jameson - jest to chyba najzabawniejsza ze wszystkich opowieści, oraz tajemnicza śmierć w której będzie zeznawał duch. Trzeba przyznać, że każda ze spraw to osobna opowieść zasadniczo nie wpływająca na poprzednie. Dzięki temu tworzą zamkniętą całość.

Za scenariusz odpowiada Dan Slott, który trzeba przyznać świetnie bawi się konwencją humorystycznego spojrzenia na świat superbohaterów. Zadbał on również aby komiks był przystępny dla nowego czytelnika. Warto również zaznaczyć, że akcja nie rozgrywa się tylko i wyłącznie sali sądowej, ale nie uświadczymy tu również zmasowanej nawalanki jaką można spotkać w historiach pierwszego zielonego giganta w uniwersum Marvel. Głównie skupia się on na codziennych perypetiach Jennifer związanych z przeprowadzką, randkami czy imprezami. Ciekawym aspektem jest wykorzystanie komiksów Marvela jako dowodów w sprawach sądowych. Oczywiście jest to puszczenie oka w stronę czytelnika, oraz jedna z nielicznych serii gdzie bohaterowie mają świadomość tego, że ich perypetie są ilustrowane. Scenariusz został zilustrowany przez Paula Pelletiera oraz Juana Bobillo. Obaj panowie prezentują dość realistyczny styl rysowania, dobrze komponują kadry i nie skupiają się aż tak bardzo na szczegółach. Bobillo jednak pozwala sobie na pewne odchylenia i jego ilustracje bardziej przypominają serial animowany niż komiks. Dzięki temu lepiej się one komponują ze scenariuszem. Nie znaczy to, że Paul Pelletier źle rysuje. Po prostu jego rysunki w tym zestawieniu są poprawne. Warto również wspomnieć o okładkach poszczególnych zeszytów, które świetnie prezentują główną bohaterkę cyklu.

Niestety pomimo ciekawych rysunków i niby ciekawego scenariusza komiks nie zachwyca. Osobiście rozczarowałem się czytając go. Liczyłem bardziej na Jennifer z przygód Avengers czy F4. Niemniej nowa odsłona jest ciekawa, lecz nie wciąga tak bardzo jak inne serie z kuzynką Bannera. Owszem mamy tu dużo humoru zarówno słownego jak i sytuacyjnego, jednak to za mało. Zdecydowanie jest to komiks rozrywkowy, który może trafić w gust, lub też nie. Pomimo, że She-Hulk to typowa postać drugoplanowa, której solowe przygody nie wpływają na główny nurt uniwersum Marvel, jednak warto przynajmniej zapoznać się z małym skrawkiem jej przygód.

Ocena: 4/10