czwartek, 27 czerwca 2013

Star Wars Komiks WS, Zmrok

„Zmrok” to początek historii o najsławniejszym komiksowym duecie - Quinlanie Vosie i jego padawance Aayli Securze. Czytelnicy poznają losy mistrza Vosa od momentu, gdy ten zaczyna przypominać sobie, jak to jest władać mocą. W wyniku spisku mistrz i uczennica tracą pamięć. Czy brak wiedzy o kodeksie i dyscyplinie sprawi, że pogrążą się w objęciach ciemnej strony mocy?

Cały komiks rozpoczyna się od pożaru, w jednym z budynków na planecie Nar Shaada. Na miejscu znajduje się nieznany mężczyzna, który wygląda, jak rycerz Jedi. Choć udaje mu się uciec z płonącej budowli, to jednak nie ma czasu na odpoczynek. Jak mówi przysłowie, z deszczu pod rynnę – od razu trafia na ścigających go najemników. Z opresji ratuje go Vilmarh Grahrk – devoriański łowca nagród.

Cała intryga skupia się jednak na przeszłości głównego bohatera i na tym, co komu obiecał, a kogo przysiągł bronić. Sojusznicy stają się wrogami, a wrogowie opowiadają się po jego stronie w walce z niewolnictwem, które w Republice wciąż jest nielegalne. Kluczem do tego wszystkiego może okazać się poznanie przeszłości, dzięki której Vos spróbuje ocalić przyszłość galaktyki.

Pierwotnie komiks został wydany przez Dark Horse, jako jeden z serii komiksów Republic. Zyskała ona tak dużą popularność, że doczekała się aż 83 zeszytów. W cyklu pojawia się mnogość wątków, związanych z nową trylogią, jednak akcja większości komiksów skupia się na postaciach Quinlana i jego padawanki. Bohaterowie ci zostali stworzeni przez rysowniczkę Jan Dursemmę. 

Niestety widać, że postacie nie są dopracowane. Po raz pierwszy pojawiły się one na łamach komiksu i wyraźnie rzuca się w oczy łagodna kreska, do której nie jesteśmy przyzwyczajeni. Delikatne są również kolory, w których, podobnie jak w rysunkach, brak nasycenia i mocnych pociągnięć. Można odnieść wrażenie, że autorka dopiero bada grunt, na którym później powstaną o wiele barwniejsze rysunki. 

Natomiast sama historia jest przedstawiona bardzo dynamicznie. Fabułę urozmaicają liczne zwroty akcji, dzięki którym czytelnik nie nudzi się, a z zapartym tchem czeka na to, co będzie dalej. Na samym początku możemy czuć się zagubieni, jednak to wrażenie szybko mija. Wokół każdego bohatera tworzy się charakterystyczny klimat, dzięki któremu bez problemu wpasowują się oni w uniwersum Star Wars. 

Suma sumarum, „Zmrok” to nie do końca dopracowana, aczkolwiek pełna szczegółów mini-seria, w której debiutują postacie, uwielbiane przez fanów. Polskie tłumaczenie wypada bardzo dobrze, widać, że Egmont nie spoczywa na laurach. Pomimo drobnych błędów i niedociągnięć, które mogą zostać pominięte, jest to obowiązkowa pozycja dla każdego fana Star Wars lubiącego komiksy.

Ocena: 7/10

 

niedziela, 23 czerwca 2013

Thorgal, Młodzieńcze lata, tom 1

Mieliśmy już komiksowe przygody Młodego Indiany Jonesa, Sherlocka Holmsa czy też drużyny Tine Titans czy Younge Avengers gdzie dostajemy młodsze odpowiedniki znanych i kochanych superbohaterów. Tym razem przyszedł czas na młodszą wersję „Gwiezdnego Dziecka”, którego chyba nikomu przedstawiać nie trzeba, ponieważ Thorgal stał się ikoną popkultury komiksowej naszej ery. Wydawnictwo Le Lombard postanowiło uraczyć nas trzecią serią poboczną rozgrywającą się w świecie Wikingów. Oczywiście za polskie wydanie odpowiedzialny jest Egmont, który oprócz klasycznych przygód pozwala nam śledzić przygody Louve i Kriss De Valnor. Teraz przyszedł czas na Thorgal: Młodzieńcze Lata.

Jedna z najbardziej surowych i długich zim, nawiedziła krainę zamieszkałą przez Wikingów Północy. Tym samym zwiastując nieuniknione widmo głodu. Bezwzględny król Gandalf Szalony wraz z oddziałem najsilniejszych wojaków, wyruszył w daleką podróż, w poszukiwaniu jedzenia. Pod jego nieobecność na tronie zasiadł jego syn piętnastoletni Björn, pałający wielką nienawiścią do nastoletniego barda. Aby przebłagać Bogów i zdobyć ich przychylność młody władca postanawia posunąć się do ostateczności i złożyć w ofiarę z człowieka. Postanawia on upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu pozbywając się zarazem znienawidzonego konkurenta. Wybór nieszczęśnika jest prosty - zostaje nim wyklęty przez wikingów skald. Los jednak sprzyja Thorgalowi, którego śpiew zwabia do zatoki trzy długie paszcze – dorosłe wieloryby. Jak to zwykle bywa, ogromne zwierzęta nie są zwykłymi waleniami a tytułowymi siostrami Minkelsönna. Tylko przybrany syn dawnego króla Wikingów Północy może zdjąć klątwę i przywrócić im dawną postać.

„Trzy siostry Minkelsönn” to próba stworzenia początków bohaterskiego Thorgala, podjęta przez Yanna, który otrzymuje dużą dowolność w tworzeniu i kreowaniu dzieciństwa młodego wikinga. W głównym cyklu otrzymaliśmy szczątkowe informacje odnośnie tych lat, tak więc autor musi się odnosić tylko do tych głównych informacji natomiast cała reszta to pusta kartka, którą może wypełnić. Jest to ciekawe udogodnienie w przeciwieństwie do serii Louve. Innowacją na jaką porwał się Yann jest brak zamknięcia całej historii w jednym zeszycie. Z jednej strony fani przyzwyczajeni do wcześniejszych przygód mogą się bardzo zdziwić przerwaniem akcji, a z drugiej miło zaskoczyć takim rozwiązaniem. Nie zabrakło oczywiście błędów. Jednym z nich jest określenie „syn gwiazd”, które pada z ust samego Thorgala. Jak wiemy dużo później dowiaduje się on o swoim prawdziwym pochodzeniu. Nie zabrakło również ciekawych nawiązań i powrotów znanych postaci w nowym stylu. Warto wspomnieć o bardzo sprytnym wprowadzeniu motywu tajemniczej kobiety z wieży, która fani serii poznają bez problemu. Pomimo chęci oraz bardzo dobrego ukazania relacji Thorgal – Aaricia, Yannowi brakuje tego czegoś co wychodziło spod póra Van Hamme. Ważne jest jednak to, że nie stara się on go naśladować. Tworzy barwną opowieść składającą się z wcześniej postawionych punktów i wykorzystuje kruczki z głównej serii jak choćby odniesienie do skalda.

Niewątpliwie w „Młodzieńczych Latach” bryluje Roman Surżenko. Początkowe plansze są mroczne i pełne chłodu. Utrzymanie zimnej kolorystyki poteguje doznania jakich doświadczamy na poszczególnych kardach. Zima jest główną scenerią dominującą w tym albumie, jednak rosyjski rysownik nie traci charakterystycznego stylu Thorgala i bardzo dobrze się w nim odnajduje. Warto również zwrócić uwagę na kontrastujące wnętrza, chat i jaskiń, gdzie przy ogniu otrzymujemy istne arcydzieła światłocienia i blasku palenisk. Tym samym dostajemy dwa światy, które jak wspomina sam Rosiński są wykonane na dobrym poziomie. Postać samego Thorgala nie jest kalką czy też podróbką, lecz dobrze przedstawionym zbiorem cech głównego bohatera, które mogliśmy obserwować w jego późniejszych przygodach z głównej serii komiksowej.
Pierwszy tom Młodzieńczych Lat najlepszy z dotychczasowych spin-offów jakie ostatnio mogliśmy czytać dzięki wydawnictwu Egmont. Pozostawia on pozytywne wrażenia, zwłaszcza jeżeli chodzi o doznania wizualne. Dzięki Romanowi Surżenko możemy na nowo obcować ze starym dobrym światem Thorgala. Autorzy decydując się na ukazanie młodszej wersji bohatera rzucili się troszeczkę na głęboką wodę, lecz nie poszli na dno, tylko dostali wiat w żagle. Seria zapowiada się bardzo dobrze zwłaszcza dzięki postaci Björna, który na pewno do popalić młodemu Thorgalowi. Pozostaje nam tylko czekać aż kolejne karty historii trafią w nasze ręce.

Ocena: 8/10


Egzemplarz recenzencki udostępniony przez Bestiariusz.pl
 

sobota, 8 czerwca 2013

Aquaman, "The Others" (7-13)

     Aquaman zaskakuje z zeszytu na zeszyt swoim scenariusze, zwrotami akcji i dobrymi rysunkami. Widać, że Geoff Johnes wraz z Ivanem Reisem mają co do tej postaci większy kilkuletni plan. Początkiem jest historia zatytułowana "The Others" wprowadzająca nową grupę superbohaterów, która oprócz zbieraniny najróżniejszych postaci posiada jeden cel, dorwać Black Mante.

     Historia rozpoczyna się od pościgu w którym Black Manta podąża za tajemniczą kobietę, która jak później się okazuje jest członkinią tytułowych The Others. Po walce napastnik zabiera jej złoty artefakt, którego Kahina strzegła do ostatniego tchu. Aquaman i Mera trafiają do domu Stephen Shina aby pokazać mu tajemniczy przedmiot, który znaleźli na dnie rowu podczas swojej ostatniej przygody. Przypuszczenia Arthura okazują się prawdziwe, ponieważ artefakt należy do Atlantów i zawiera ciekawe informacje. Sielanka nie trwa jednak wiecznie i nagle z tajemniczego portalu pojawia się czarnoskóra kobieta z panterą, którzy chcą zabić profesora Shina. Jak się później okazuje ona również jest członkinią The Others oraz dobrą przyjaciółką Aquamana. Wspólnie muszą odnaleźć dawnych sojuszników i powstrzymać Black Mantę przed zdobyciem wszystkich artefaktów.

     Pierwsza duża opowieść wykonana przez Johnesa i Reisa, jest naprawdę dobrą historią. Zaglądamy w przeszłość Arthura kiedy był jeszcze arogancki, impulsywny i nie stronił od przemocy. Okazuje się również, że należał do drużyny The Others, w której skład wchodziły dość specyficzne osobistości. Każdy z jej członków posiada złotą broń-artefakt, która daje jej posiadaczowi niezwykłe właściwości. Trójząb Aquamana należy właśnie do tych przedmiotów. Dzięki nim można dotrzeć do artefaktu dzięki, któremu zatonęła Atlantyda. Pomysł ciekawy zwłaszcza, że głównym antagonistą zostaje chyba najbardziej znany przeciwnik Arthura, Black Manta. Po części poznajemy jego przeszłość, która nie uległa zbytnio zmianie, a sam bohater nadal wzbudza grozę w czytelnikach. Kolejna innowacją są nowi bohaterowie tacy jak Prisoner of War, Vostok-X czy Ya'Wara z jej panterą. I właśnie na nią warto zwrócić uwagę nie tylko ze względu na skąpy ubiór. Wzbudza ona zazdrość w Merze co dodaje pikanterii całej opowieści. Rysunki jak zwykle stoją na bardzo wysokim poziomie do czego zostaliśmy już przyzwyczajeni od numeru pierwszego. Może się będę powtarzał, ale warto o tym wspomnieć, Aquaman dużo zyskał poprzez DC52 i stał się jednym z flagowych numerów tego wydawnictwa.

Ocena: 9/10
    

Garść informacji

Minął prawie miesiąc od ostatniej recenzji, ale nie martwcie się, już niebawem się to zmieni. Czasami przychodzi taki okres w życiu, że nie wiadomo gdzie włożyć ręce aby cokolwiek zrobić, a doba staje się zbyt krótka. I właśnie coś takiego mnie dorwało. Udało się jednak zwalczyć ten stan a w międzyczasie przeczytać kilka ciekawych pozycji, których recenzje znajdą się niebawem na blogu. Zatem zaglądajcie i komentujcie!

środa, 15 maja 2013

Biały Orzeł, Pierwszy lot

Każdy fan Iron Mana, Supermana czy Batmana, zawsze marzył o tym, aby w naszym kraju też działał jakiś superbohater. Amerykanie mają swojego kapitana, w Londynie działa Kapitan Britain, tak więc dlaczego nie stworzyć czegoś naszego. Podjęli się tego Adam i Maciej Kmiołek tworząc pierwszego polskiego superbohatera "Białego Orła".

Głównym bohaterem jest Alek Poniatowski, prezes firmy TechCorp, która opracowuje nowe technologie dla rządu. Oczywiście u przy jego boku nie może zabraknąć pięknej żony Alicji, oraz przyjaciela i wspólnika Wiktora Rossa, który jak to w przypadku komiksów bywa ma zapędy na stanowisko Aleksa. Wszystko rozpoczyna się od wypadku w którym Poniatowski w tajemniczych okolicznościach wypada z piętnastego piętra swojego biurowca. Dzięki determinacji, wsparcia rodziny oraz technologi udaje mu się przełamać ograniczenia spowodowane wypadkiem i stać się Białym Orłem. Postanawia wraz ze swoim jajogłowym pomocnikiem Hudinim dowiedzieć się co tak naprawdę stało się tamtej nocy w TechCorp. Doprowadza go to jednak do wielu przygód związanych nie tylko z jego ojcem ale i serum, które doprowadziło go do obecnego stanu.

"Pierwszy lot", zawiera trzy pierwsze przygody naszego rodzimego superherosa. W których dowiadujemy się o jego początkach, które przypominają znane z amerykańskich komiksów wątki. Niemniej cała konwencja jaką przedstawili Kmiołkowie w swoim komiksie jest jak najbardziej dobrze przedstawiona. Można się w niej na siłę doszukiwać, elementów znanych z innych komiksów, jednak nie jest to takie istotne. Ważne jest to, że wzorce z których obaj panowie czerpią są klasykami, które urosły do miana kultowych motywów. Zdecydowanie dobrym przedsięwzięciem jest tworzenie zeszytów i wydań zbiorczych, zdecydowanie tych pierwszych brakuje na polskim rynku komiksowym.

Świat otaczający jest ściśle określony jeżeli chodzi o miejsca. Mamy to w opisach jednak rysunki tego aż tak bardzo nie odzwierciedlają. Pojawiają się charakterystyczne dla stolicy budowle jak Pałac Kultury, jednak to za mało aby w toku akcji dało się odczuć tętniącą życiem metropolię. Na duży plus wypadają bohaterowie. Zarówno tytułowy Biały Orzeł jak i pojawiający się w trzecim zeszycie tajemniczy Wyklęty Rycerz. Pierwszy i drugi trzymany jest w konwencji idealizowania sylwetki, jednak widać kunszt i serce jaki wkłada autor w każdy szczegół. Nie mamy tu również zbytniego przesytu jeżeli chodzi o detale i dziwną technologię, co umożliwia nam osadzenie komiksu w realiach niedalekiej przyszłości. Fabuła rozwija się w dobrym tempie i można założyć, iż autorzy mają większe plany co do niektórych bohaterów. Zwłaszcza, że wprowadzają pewien rodzaj mistyki, na której rozwój przyjdzie nam zapewne poczekać. Dialogi może nie powalają, lecz nie są one toporne i w miarę dobrze się je czyta. Nie mamy przegadanych sytuacji, ani tautologicznych sytuacji. Każdy z bohaterów ma też swój styl wypowiedzi i autorzy nie boją się używać ciętego języka w odpowiednich sytuacjach.

Biały Orzeł to propozycja obok której nie można przejść obojętnie. Bardzo dobrze wpisuje się na polskim rynku komiksowym jako forma zeszytowa, której od kilku lat tak brakuje. Temat jest ciekawy i z pewnej strony nowatorski. Widać, że "Pierwszy lot" sprawdzenie grunty i rozbieg dla dalszego działania, które ma sprawić, że nasz pierwszy polski superbohater wzniesie się bardzo wysoko.

Ocena: 7/10


poniedziałek, 6 maja 2013

Tequila, Pierwsza plansza

   Tequila to nowa propozycja na rynku komiksowym, która ma powstać dzięki Wrocławskiemu wydawnictwu Dobre Historie. Komiks i powieść rozgrywają się w post-apokaliptycznym świecie przyszłości z super heroiną o imieniu Tequila w roli głównej. Twórcami całego zamieszania są Katarzyna Babis (rysunki) oraz Łukasz Śmigiel (scenariusz). Uniwersum Tequili to brutalny i pełny erotyzmu świat, w którym będą wymieszane popkulturowe konwencje.  Przygody tej niecodziennej heroiny można było zobaczyć w szóstym numerze magazynu "Coś na Progu" i - jak zapewniają autorzy - to nie jest jej ostatni występ.
    
     "Legenda mówi, że wszystko zaczęło się u schyłku XX wieku, kiedy to w wyniku pewnego eksperymentu na całym świecie pojawiły się miliony okien – bram do innego świata. Okna różnych wielkości (niektóre rozmiarów krateru, inne wielkości piłki) zawisły w pozornie przypadkowych lokacjach, pojawiając się nad ulicami miast, wewnątrz budynków, nad oceanami i szczytami gór. Badania tych niezwykłych anomalii z początku niewiele wykazały – nie można było przez nie nigdzie przejść, nie można było ich zamknąć, nic też z nich nie przechodziło do naszego świata. Przynajmniej na początku..."

     Warto wspomnieć, że cały projekt oprócz komiksu ma również zawierać powieść, a co najważniejsze, może być tworzony przez fanów. Dzięki serwisowi "Polak Potrafi", twórcy starają się uzyskać pomoc finansową, która jest potrzebna do realizacji projektu. Warto zaznaczyć, że wspierając można stać się jednym z bohaterów komiksu lub uzyskać inne ciekawe gadżety, jak chociażby specjalny rysunek Katarzyny Babis. Podczas Pyrkonu miałem możliwość obserwować,  jak młoda artystka tworzy swoją heroinę, i powiem tyle: "Chcę to mieć na swojej półce z komiksami, a portret Tequili na ścianie!". Zachęcam zatem do wspierania i śledzenia losów zadziornej bohaterki, która nie pamięta nic ze swojej przeszłości. Poniżej pierwsza plansza komiksowa!


 

środa, 24 kwietnia 2013

Uncanny X-Men, Mroczna Phoenix

     Przyszedł czas na kolejną recenzję z cyklu komiksowego Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, która jest wydawana w Polsce przez Hattchette. W szóstym tomie otrzymujemy klasyczną historię sygnowaną X-em, z tragedią w tle. Ta opowieść jest jedną z najbardziej znanych przygód drużyny Xaviera, do tego stopnia, że doczekała się animowanego odpowiednika, a elementy w niej zawarte zostały wykorzystanie w ekranizacjach filmowych.

     Pierwsza kobieta jaka zasila skład X-men, Jean Grey zostaje opanowana przez kosmiczną moc Feniksa. Dzięki czemu uzyskuje ona nieograniczone moce dorównujące bogom. Niestety jej ludzkie ciało oraz umysł nie są w stanie utrzymać tak potężnej mocy. Tym samym przemienia się ona w tytułową Mroczną Feniks i zostaje członkinią Hellfire Club. Jako, że drużyna musi trzymać się razem X-meni nie opuszczają przyjaciółki i za wszelką cenę starają się ją uratować i przeciągnąć znów na jasną stronę mocy. Aby wspomóc obecny zespół wracają Beast i Angel, którzy opuścili zespół jakiś czas temu i zostali zastąpieni przez nowych bohaterów. Gdyby tego było mało Jean Grey jest odpowiedzialna za zniszczenie całego układu słonecznego i życia jakie tam istniało. Za swe czyny będzie musiał odpowiedzieć przed Cesarzową Lilandrą, której wcześniej wraz z X-men pomogła objąć tron Shi'ary.

     Tak oto prezentuje się po części fabuła komiksu, który otrzymał miano "klasycznego" w historii X-men i wydawnictwa Marvel. Właśnie dzięki tej opowieści drużyna o mutantach wspięła się na piedestał domu pomysłów i zasiada na nim po dziś dzień. Mroczna Feniks to dopiero początek wielokrotnie używanego motywu w historii X-men. Po raz pierwszy otrzymujemy tak dużą metamorfozę głównej bohaterki. Ta opowieść stała się wyznacznikiem i drogowskazem w jakim kierunku podążały kolejne opowieści o mutantach, a piętno tych wydarzeń, oraz motywy Sagi Feniksa jest nadal odczuwalne we współczesnych komiksach. Chris Claremont i John Byrne postanowili stworzyć historie z rozmachem o, której będzie się mówiono przez lata. I właśnie dzięki niej zapisali się oni na kartach historii komiksowych twórców. To właśnie oni wprowadzili po raz pierwszy takie postaci jak Kitty Pryde, Emma Frost oraz dyskotekową Dazzler. mamy tu dylematy moralne, konflikt dobra ze złem, diametralną przemianę niewinnej osoby w czyste zło oraz ukazanie prawdziwej miłości, która potrafi wszystko przezwyciężyć. Chociaż to wszystko ładnie brzmi, czytając komiks mamy wrażenie archaiczności, zbyt dużo narracji, ciągłe przypominanie co stało się dwie kartki temu, i bardzo dosadne tłumaczenie co się dzieje. W ciągu lat komiks stracił i zestarzał się. Historia, która w tamtych czasach była czymś nowym, innowacyjnym i rewolucyjnym, teraz jest po prostu kolejną opowieścią uznaną za "klasykę". Osobiście jednak przystaję przy tym, że jest to historia kultowa i należy ją przeczytać, a nie tylko znać. Pomimo swojej staroświeckiej narracji czy sposobu prowadzenia dialogu, Mroczna Feniks to komiks przełomowy w dziejach X-men i w wydawnictwie Marvel. Gdyby nie te wydarzenia nie mielibyśmy teraz takich eventów jak Avengers vs. X-men, i nie wiadomo czy drużyna mutantów ze szkoły dla wybitnych nadal by gościła na kartach komiksów.

Ocena: 9/10